Muminkownia reaktywacja





.10.

.18.

.12.

20190709rowery.jpg

Jak obiecałem zapościłem Małgosia strory, napiszę i coś o Maczo - Maciu. Tak krótko, fajny kumpel z niego. Pomaganie - zawsze można liczyć - czym bardziej męska roboto to on chętniej. Facet 120%. Naprawić auto - no problem. Jeśli o przyszłość chce być piłkarzem, ale może też być jednocześnie kolarzem, siatkarzem, biegaczem i każda inna dyscyplina. Rośnie jak na drożdżach i niestety chudnie... to już nie ten mięciutki okrąlutki maluszek, tylko chłopczyk a na brzuchu kaloryfer, nie jak u taty bojler :-)

 

Na schudnięcie niestety miał wpływ precedens z ostrą jelitówką, która skończyła się pobytem w szpitalu. W szpitalu było mnóstwo atrakcji, nie licząc pobierania krwi i kroplówek, był wizyta Stali Gorzów, prezenty od Zmarzlika, prezenty od wojewody, granie na komórce i oglądanie, więc Macio jako jeden z niewielu opuszczał szpital z żalem.

 

Zawziętość, ambitne podejście do wszystkiego i nie zrażanie się niepowodzeniami udało doprowadzić do tego, że już jeździmy na rowerze. Na razie głównie placykowo, bo z górki problem z hamowaniem a pod górkę myszkujemy na boki i kończymy w rynsztoku, ale jest dobrze. Udało się zaliczyć ostatnio wspólne rowerowanie i wyścigi - w jeżdżeniu w koło byłem bez szans.

 

Maciu to mistrz precyzyjnego mycia zębów, jest ono perfekcyjnie skorelowane z czasem na kuchence, więc takie mycie zębów, to ścieżka pasty na dystansie zlew-kuchnia. Ale ramy czasowe bardzo ważne i czas kontrolować trzeba.

 

Nadal udaje się trzymać kontakt i wspólnie czytać bajki. "Nie ma za jak zalec pod spoconą paszką taty" i zrelaksować się przy czytaniu bajeczki. To taka chwila dla nas, szkoda, że nie mam tyle czasu i cierpliwości, aby podzielić ten czas na dwójkę dzieci, więc na razie korzysta to nie czytające... kiedyś mam nadzieję nauczy się czytać :-)

 

Maciu to nasz naprawdę milusińki, może nie zawsze grzeczny i posłuszny, czasem w sposób irytujący swoją upartością, ale przytulański i koniec końców zawsze udaje się jakoś pogodzić i dojść do kompromisu. Robotę robią buźki wprowadzone przez Izę, zielone na plus i czerwone na minus. Zebranie jakieś ilości zielonych to nagroda.

 

Wędrówki do naszej sypilni to niestety standar i Maciu wiedzie w tym obecnie prym - no mo gdzie fajniej jak przekimac się między rodzicami. Gosia zresztą też nie stroni od nocnych wizyt, bo przecież zawsze można się wbić na "miałam koszmar" albo "widziałam coś w oknie".

 

 

 










Wszelkie prawa do materiałów zawartych na stronie są zastrzeżone.