Muminkownia reaktywacja





.16.

.15.

.15.

2016.03.05Killersi.jpg

Wydawało się jak wyrok... dwa tygodnie z dziećmi sam na sam. Minęło bardzo szybko i nawet było fajnie. Trochę jak w dniu świstaka, dzień w dzień niemalże to samo. Budzę się rano obok Gosia - a zasypiała przecież u siebie na górze, za chwilę drepcze Maciej, chwilę poleży, za chwile prosi o bajkę, albo aby pobawić się autami.

 

Oczywiście jak w dniu świstaka znaczenie mają te drobne różnice, np. Maciek budzi się rana z rykiem, woła mamę, aby "nie odchodziła daleko", jest wnerwiony, ma mnie gdzieś i wyje przez ponad godzinę. Tudzieź budzę się bez Gosie, a ta śpi tal mocno, że koniami na śniadanie trzeba ją ściągać. No i ten najgorszy wariant, budzę się i kompletnie nic mi się nie chce - przecież to w końcu 3 tydzień mojego urlopowania 2 z dziećmi sam na sam... już może się nie chcieć.

 

Może się nie chcieć, ale nie wypada. Wypada wstać, zrobić na maksa wypasione śniadanie, coś ogarnać w koło siebie, aby i ile rzeczy do zrobienia nie ubywa, to choć ich nie przybyło (puścić pranie, naczynia). Przy czym należy uważać, aby nie przekroczyć limitu dziennego bajek dla dzieci i aby nie chodzić do 12-stej w piżamach... a pokusa jest duża. W plan trzeba wkomponować zakupy na obiad, zrobienie obiadu, wyjście z dziećmi na dwór i najlepiej jakaś atrakcje, aby ten dzień nie był dla nich jakiś bezbarwny,

 

Dużo rzeczy zaplanowało się samo, pierwszy tydzień minął pod znakiem przygotowań do urodziń córki, drugi trochę taki z oczekiwaniem na wizytę kuzyna z zagramanicy. Gdzieś w międzyczasie bieganie. W przerwach chwila na kawę, przytulenie smarkaczy, chwilę zabawy. Szczęśliwe służbową komórkę wraz z kartą zatrzymała Pani w celu reklamacji wciąż "uciekającego internetu". Tym sposobem zostały rozwiązane dwie kwestie, telefonów z pracy (przynajmniej większości) i częstego zerkania na FB na komórcie. Z czasem jakoś coraz mniej obchodzi co na tym FB, a coraz bardzie z politowaniem można patrzeć na innych domowników tracacych masę czasu na różne aktywności z tym związane.

 

Podupadła w sumie tylko jedna kwestia związana z urlopem - remont łazienki. No mimo początkowego entuzjazmu, bardzo szybko on przygasał, w sumie po pierwszej reprymendzie, że dzieci nawet nie były na dworze (w sumie dość nieciekawy dzień) to jakoś sam się rogrzeszyłem. Siedzę z dziećmi do południa, po południu, więc niby kiedy mam robić ten remont? Przecież nie po 23? Tzn. jak żony z dziećmi nie było, to tak robiłem przez 3 dni, ale ile można no i w końcu mam urlop czas wypoczynku, a jak ruszę od poniedziałku zmęczony to taryfy ulgowej nikt mi nie da, o też nigdy nikt mi jej nie daję... nie każdy może iść spać po bieganiu, czy popaść w niemoc. Maż to conajwyżej może być bohaterem w swoim domu, a nie niedysponowanym w swoim domu.

 

Tak czy siak było fajnie, pobiegał, urodziny ma za sobą. Cieszę się, że dzieci mimo różnicy wieku razem się bawią i ciągną do siebie. Zgrane rodzeństwo, nawet nie wiem jak to tak wyszło. Gosia już samodzielna i dość rozsądna. Maciej oparty, stara się naśladować, wszystko chce sam. Trochę mocno z pięści wali dziś zauważyłem, szkoła Gosi, jeszcze gardę każe mu trzymać. Ogólnie wiara do ogarnięcia, lubią mieć jakiś cel i plan, wtedy jakoś wszystko lepiej się układa. Bycie na ogrodzie im się nie nudzi, mogą się godzinami wspinać na zjeżdżalnię i zdobywać wierzyczkę. Aby nie było za różowo - czasem sytuacja wymyka się spod kontroli i Gosia z nudy zaczyna dokuczać Maćkowi, ten ją bić, ta oddawać i potrzebna jest interwencja. Zazwyczaj po krótkiej burzy ponownie wita spokój.

 

 

 

 

 










Wszelkie prawa do materiałów zawartych na stronie są zastrzeżone.