Muminkownia reaktywacja





.7.

.17.

.14.

20140105studio.jpg

9 miesięcy za nami, minęło jak jeden dzień. Dobrze, że ze szczegółami sie tego wszystkie nie pamięta, bo jakby się całe zmęczenie, nerwy i trud z tego okresu podsumowało to można było tego nie unieść, albo co najmniej się załamać. Oczywiście ta "amnezja" też działa na rzeczy miłe, fajne i przyjemne - taki koszt tego procesu "Tabula rasa". Przy życiu trzyma nadzieja, że już będzie chyba tylko łatwiej no i wiosna za pasem... tzn. jakieś 4 miesiące i już będzie :-) W pędzie jakim się obecnie żyje, to pojęcia czasu stało się dość relatywne i czasem dwie godziny między 17-19 wydają się dłuższe, niż miesiąc, który właśnie jakoś niepostrzeżenie nam minął.


W związku z chwilową amnezją, o której wspomniałem wcześniej mogę opisać jakby stan obecny. migawkę na minutę i godzinę kiedy piszę ten tekst, Ustalmy podstawowe fakty, Maciek, lat 0.75, waga 10.4 KG, włosy blond, gęste, choć na potylicy nadal wytarte. Znaki szczególne, 8 zębów, oczy niebieskie, ładne niebieskie oczy, zabawny hihot jak się pogila po cycuchach.  Jedzenie wciągami nawet nosem, pod warunkiem, że nie ma jakiś grudek, czy czegoś do gryzienia, bo wtedy to potrafimy cofnąć pożywienie z gardła, a jak trzeba to i z żołądka. Spożywane ilości mleka to już kosmos i raczej widmo bankructwa rodziców jak się doda do tego koszty słoiczków z obiadkami i deserkami, pampersy, kremiki, waciki itd. Szczęście - ciuchami wspiera ciocia Ela. Maciek nie lubi siedzieć w kojcu, nie lubi się tam bawić, nie lubi leżeć w łóżku jak się wyśpi, nie lubi zasypiać, w sumie za wyjątkiem wieczornego spania po kąpieli i mleczku, to spać nie lubi... a jak czegoś nie lubi to co? Płacze oczywiście, płacze, popada w histerię i roni krokodyle łzy. Wstępem do płaczu jest dłuższe stękanie. Maciek nie lubi siedzieć na rekach, czy jakoś bawić się z rodzicami. Lubi być noszony na rękach, wożony w wózku, tudzież od biedy może się przejechać autem. Odnośnie auta, to przeskoczył z nosidełka na fotelik 9-17 kg bo już się nie mieścił między kanapą a fotelem pasażera. Pytanie jest co lubi? Lubi jeść, szczególnie deserki, wtedy mruczy. Lubi pyrkanie na szyi, zdarza mu się wtedy nawet zaśmiać. Co tu można powiedzieć, lubi patrzeć co robi siostra i zabierać jej zabawki, siadać przy stole i walić w niego dłonią, zdarza się, że i głową, ściągać piloty, płyty CD, wszelkie kabelki, próbować wsadzać palce do gniazdka - jednym słowem czy bardziej wie, że czegoś nie wolno, tym bardziej to lubi. 


Jeśli chodzi o spanie i nocne pobudki, to o ile nie nęka go ten nieszczęsny kaszel, który jest z nami od jakiś 4 miesięcy i w nocy nie ma miejsca ta dramatyczna sytuacja, że smoczek zostaje wykaszlnięty i jest to powód, aby sobie postękać lub poryczeć - to pobudka 4 - 7 rano. W tygodniu 4, tak, że nie wiadomo co robić, bo budzik na 5.30 więc ani się położyć spać, ani wstawać, 7 w weekendy, więc już raczej się wstaje, ale przy 21 pada na "pysk" po tym tygodniu wstawania o 4.00.


No na koniec coś jeszcze, aby jakoś pozytywnie zakończyć. No Maciek fajny jest, przez 30 minut jak wstanie co prawda w weekend, ale fajny jest :-) Zrobiła się z niego straszna wiercipięta, nie posiedzi, nie poleży, cały czas do czegoś "lezie", albo w stylu na żołnierza, albo momentami na czworaka - trochę raczkuje. Stoi przy meblach, potrafi się wzdłuż nich przesuwać. Potrafi postawić klocek na klocek. A je chrupki różne, co pamiętam z Gosią nie było proste, po bankowo było wiadomo, że się zachłyśnie. Ogólnie chwilę potrafi się zająć w kojcu i bawić cała masą zabawek jaką zgarnął na mikołaja/choinkę. Najbardziej trafione prezenty to chyba ciuchcia i organki, bawią się nimi na przemian Maciej i Gosia. Ogólnie Macieja zabawki cieszą się dużym wzięciem u Gosi. Ona się odwzajemnia dzieląc się katarem, tudzież wybranymi elementami "chińskiej porcelany", czyli plastikowych naczyń dla dzieci z "Pepco". 


To co mi brakuje ostatnio to długich spacerów z dziećmi na łonie natury. Pogoda jest fatalna, tegoroczna zima przypomina raczej późnią jesień, a my ciągle jesteśmy chorzy. Stąd to moje pragnienie, że może kiedyś nadejdzie ta wiosna, choroby przejdą, dzieci urosną i jakoś przyjemnie i na spokojnie spędzi się czas. Na razie jest gonitwa między lekarzami, zakupami, a innymi sprawami, które wymagają pilnego rozwiązania. Oboje z żoną próbujemy w miarę regularnie biegać, choć nie jest to łatwe, życie codzienne, niewyspanie, cud, że nie rezygnujemy z tego - tak było by najprościej. Jest to chyba tez jedyna rzecz, z której nie zrezygnowaliśmy do czasu kiedy jakoś życie w domu się unormuje i będzie mijać spokojnie... ale to ile lat jeszcze trzeba będzie poczekać? Warto czekać? Aby na czekaniu życie nie minęło 

 

Strona: [1] 2 


Strona: [1] 2 







Wszelkie prawa do materiałów zawartych na stronie są zastrzeżone.