Czekałem, oczy pochylone nad bezsennym kieliszkiem Czekałem, smutna twarz odbijająca się od niemych ścian Czekałem, drwiące uśmiechy przemijających ludzi Czekałem, niezmierzony owal stołu podążający nigdzie Czekałem, światło wypalającej się z krzykiem świecy Czekałem, zimny wzrok barmana sprzedającego nadzieje Czekałem, cichy szmer ukradkiem uciekającego czasu
Czekałem, ale czy oczekiwaniu można nadać jakiś sens? Czekałem, ale czy może zdarzyć się jasność w tym tunelu? Czekałem, ale czy kropla wina może ugasić tęsknotę? Czekałem, ale czy można być pewnym wschodu słońca? Czekałem, ale czy ten cyniczny świat maże istnieć? Czekałem, ale czy Ci ludzie mogą zasłużyć na wybaczenie? Czekałem, ale czemu nikt nie zapytał gdzie kres wędrówki ?
Czekałem! Na jeden uśmiech, który odmieni otaczający świat! Czekałem! Na gest Boga, który gdzieś zaległ w rogu knajpy! Czekałem! Na kolejne piwo, które wyznaczy nowa drogę ! Czekałem! Na wirujące ściany, które mnie obejmą w tańcu ! Czekałem! Na kolejną opowieść, która przyjdzie stęskniona! Czekałem! Na otrzeźwienie, które na pewno dzisiaj nie nadejdzie ! Czekałem! Na kolejną myśl, która pozwoli wytrwać do rana !
Czekałem... Czekałem... Czekałem... Czekałem... Czekałem... Czekałem... Czekałem...
Czekałem? Płomień świecy już dawno przygasł resztkami płomienia ... |