Muminkownia reaktywacja





.15.

.12.

.7.

20190628miedzywodzie.jpg

Zbliżające się 10 urodziny Małgosi to z pewnością czas aby klepnąć kilka słów na stronce, która miała być swoistą kroniką tego co u nas. Nie ma co ukrywać brak czasu i siła facebooka spowodowały, że nasza muminkownia poszła w odstawkę... Zarazem cisza jaka się na niej pojawiła, mówi więcej niż próba opisane tego na kilkunastu stronach. Są też czasem zaległości, że trudno się nad nimi jakoś specjalnie rozstrząsać i jedyne co można zrobić to pójść dalej.

 

Akurat dla czego postanowiłem napisać w Małgosias story? Bo w Maciu story jeszcze zdąrze napisać :-) Pomyślałem, że może powinienem połączyć te nasze story, bo obecnie one się tak mocno splatają... z drugiej zaś strony nikt nie chce aby mówić o nim oni... Tak więc, że Małgosia strory to będzie tu głównie o Małgosi, mojej kochanej indywidualności i córeczce. Cóż chyba jak dla mnie najbardziej fascynującą rzeczą w dzieciach, że z ciągnących cyca bobasów, które trzeba ubierać, przebierać, wozić wózkiem zamieniają się z czasem w dość zaskakujące osobowości mające własne zdanie, plany na przyszłość, ale też i na tu teraz... i staje się to po części radością, po części kłopotem, bo stanowi przedmiot przepychania np. na płaszczyźnie, posprzątaj pokój, odrób lekcje, idź już spać, wynieś naczynia po jedzeniu... i tym sposobem życie domowe zamienia się w jedno, wilekie pole bitwy, gdzie na froncie codziennych i nie codziennych obowiązków ścierają się racje 4 osób...

 

Oczywiście jak na każdym froncie, są bitwy, ofiary, czasem ucierpią niewinni. Nie zawsze udaje się uratować resztki człowieczeństwa, czasami humanitaryzm nabiera innego znaczenia, dla osób z poza tej "wojny" nie pojętego. Nerw czasami sięga zenitu, padają "niefajne słowa", czasem z jakieś strony barykady rzucany jest granat, a czasem nawet zostaje użyta broń chemiczna... Ufff, jest ciężko, ale póki co udaje się jakoś wyjść z wszystkiego z twarzą, zawiesić broń i świętować piękny czas pokoju.

 

Ilustracją do tekstu jest kilka zdjęć dzieciaków na rowerach... niby nic nadzwyczajnego, kto nie umie jeździć na rowerze? No aby zrozumieć głębokie przesłanie tych fotek, trzebaby 7 lat biegać za rowerkiem swojego dziecka, aby odczuć tą radość z patrzenia jak jeździ samodzielnie na dwóch kółkach. Sukcesu nauki jazdy na rowerze, nie mogę niestety przypisać sobie, bo ostatecznie moje próby nauki doprowadziły do nieczego można by powiedzieć... i gdy sytuacja wydawała się jakoś kosmicznie beznadziejna niespodziewanie na jednym wyjści jazdę na dwóch kółkach załapała Małgosią (z mamą) i Maciek (z tatą) w jednym, dniu, w jednej chwili, w miejscach oddalonych od siebie o 300 m (bo zdarzali się, trzeba było izalować). Przypadek? Nie sądze! Sytuacja dość niecodzienna, bo gdy jakimś cudem Maciek przejechał samodzielnie 10m i się chciał pochwalić tym mamie, zastaliśmy na placyku Gosię, która akurat też pokonywała samodzielnie swoje pierwsze metry. Kluczem jakby do sukcesów okazało się nie pomaganie, nie trzymanie, nie asekurowanie... no nie wiem, może to jest jakiś spósób na wszystko i ciągle pomagając dzieciom uniemożliwiamy im zdobywanie doświadcznia, uczenia się, dochodzenia do czegoś nowego. No niestety dla mnie jako rodzica coś nie pojętego, że może się coś udać bez mojej pomocy :-)

 

W tym odcinku chyba powoli chciałbym zmierzać ku zakończeniu tego tekstu. Trwają wakacje, pięknie zakończony rok szkolny, z wzorowym świadectwem. Jestem dumny, choć tak naprawdę piękne oceny to nie jest to co wymagam i wiem, że tak naprawdę nic one nie znaczą w przyszłym życiu, nie czynią człowieka... ale cieszą rodzica:-) Jak nie możemy mieć grzecznej Małgosi, sprzątającej pokój, nie pyskującej do rodziców, nie zapodającej wocha, nie prowokjącej stale Maćka do awantury, to mamy choć Gosię dobrze się uczącą :-) Tu by można przejść do wątku, że należy cieszyć się tym co się ma i jak jest, bo chyba największy błąd nie czerpać radości z tego co tu i teraz. Czeka się na wakacje, ale jak nadchodzą to tak jakby będąc w oku cyklonu nie zawiele się widzi i trochę umykają one przez palce w wirze życia. Po raz kolejny się okazuje, że nie starcza sił i entuzjazmu na to by zrobić wszystko co się planowało, ale coś jednak udaje się zrobić... szczególnie wakacyjnego, np. spiec ramiona na słońcu na raczka :-)

 

 

Strona: [1] 2 


Strona: [1] 2 







Wszelkie prawa do materiałów zawartych na stronie są zastrzeżone.