Muminkownia reaktywacja





.9.

.7.

.13.

1386459405-60.jpg

Czasami gdy nie jest za dobrze nie zostaje nic innego jak pogodzić się z ciemnymi stronami życia i dostrzec to co optymiści ujmują zazwyczaj  powiedzeniem, że szklanka do połowy pusta jest w zasadniczo szklanką do połowy pełną. Kaszel, efekt uporczywego i cyklicznego biegania w mrozie po lasach z zapaleniem zatok i oskrzeli doprowadził do tego, w z biegania do odwołania przyszło mi zrezygnować - wypicie lampki wina powoduje taki atak, że w nocy spać nie mogę, nie chcę myśleć co byłoby po 3 godzinach biegu w taką pogodę jak mamy obecnie. Oczywiście cały wywód można by podsumować idź do lekarza chłopie, ale uprzedzę od razu, że już po pierwszym miesiącu tej dolegliwości zostałem wykopany przez żonę właśnie w tym kierunku. Pierwszy tydzień kuracji nic nie dał, następne wizyty to kolejne antybiotyki w rezultacie zostałem z tym co poszedłem, czyli z kaszlem. No jak się czegoś nie da pozbyć, to niestety trzeba z tym żyć no i tak postanowiłem - czyli budzę się po 2-3 godzinach snu i szukam jak tu spędzić miło czas przy okazji wstania na kaszel.

 

    Inną rzeczą z którą muszę żyć, skoro to jest i nie mogę tego zmienić to zespól Weekend z utworem "Ona tańczy dla mnie". Ponieważ jedna z pań w przedszkolu córki ma ten kawałek jako dzwonek w telefonie, jest to przebój i wszystkie dzieci śpiewają. Jakiś czas temu zespół ten był w gorzowskiej Askanie i córa nie mogła ominąć tego wydarzenia, a że jest zagorzałym rejestratorem życia codziennego swoim Canonem A75 zabrała i jego. W gorącej atmosferze koncertu powstała konieczność zmiany karty pamięci, podjęła się tego towarzysząca córce mama i niestety drżące ręce bądź odwrotnie wsadzona karta spowodowała, ze kilka pinów w czytniku kart CF w aparacie się wygięło. W domu zostałem poproszony o zerknięcie "czemu karta nie wchodzi". Ponieważ już wcześniej spotkałem się z tym problem z dość dużą dozą rezygnacji podjąłem się wyprostowania zagiętych pinów, które jak się spodziewałem... odłamane wypadły. Oczywiście nie muszę mówić o swoim odczuciu rodzica, który zawiódł i patrzącej z nadzieją córce powiedzieć "pacjent umarł, a przynajmniej grozi mu długa hospitalizacja".  Nie wiele wartego aparatu nie było sensu dawać nigdzie do naprawy, więc trzeba spróbować to naprawić samemu. Czytanie google itd. czy da się naprawić taki typ usterki, czy dostępne są części itd. Okazuje się, że przeważnie ludzie naprawiają to w profesjonalnych lustrzankach, mało kiedy wymieniają moduł z samym gniazdem CF. Więc kolejne dwa wieczory rozebranie aparaciku i próba dolutowania pinów. Wszystko okazuje się zegarmistrzowską raczej pracą, oczywiście ambitnie nie sprawdzam na youtubie jak aparacik rozebrać więc wszystko na granicy połamania i pourywania. Kiedy to piszę to już jestem po lekturze jak wyciągnąć matrycę  z podobnego modelu i posiadam w rozbieraniu tego modelu doświadczenie które można określić jako duże lub nawet bardzo duże. Więc wracając do opowieści dwa dni były mi potrzebne aby wyciągnąć gniazdo i stwierdzić, że tych połamanych pinów nie da się wymienić w domowych warunkach - gniazdo jak i sam aparat strasznie zminiaturyzowane i do tego osadzone nie na płytce laminatu tylko na folii z nadrukowanymi ścieżkami, więc lutowanie to raczej jakiś kosmos. Tu muszę po raz kolejny przyznać się córce, że z pacjentem nie jest dobrze. W międzyczasie genialna myśl, skoro nie można kupić części to może cały uszkodzony aparat? I bingo za 30 zł z przesyłką cała masa tego sprzętu, bo model miał wadę fabryczną polegającą na problemie z matrycą (mój ma wymienioną) i jest tego sporo. Szybkie zamówienie i mamy dawce. Euforia. Z marszu zabieram się za "przekładkę". Dawce nawet udaje się ładnie rozebrać na części bo co miałem już napsuć przy rozkręcaniu napsułem w swoim egzemplarzu. Oczywiście dzieciaki na głowie, a córeczka non stop z niecierpliwością pyta będzie działał? Mogę robić już zdjęcia. Ostatnie śrubki... i okazuje że przełożony port to jedyne co aktualnie działa w pełni poprawnie i stabilnie w canonie po naprawie. Kolejna zła wiadomość dla córeczki... nie, nie będziesz mogła robić zdjęć swoim aparatem, pacjent poczuł się gorzej. Jeszcze kilka wieczornych prób dojścia, co udało mi się uszkodzić podczas rozbierania, oczywiście wszystko pod presją czasu - życie ojca dwójki małych dzieci to jak wiadomo jedna wielka próba pogodzenia wyspania się, wstania do pracy i położenia dzieci spać. W końcu przyszło wszystko spakować w jakiś karton i wynieść gdzieś, gdzie nie będzie mnie to denerwować swoim widokiem. W międzyczasie jedynym rozwiązaniem okazało się kupienie czegoś, co będzie odporne na wodę, upadku, kurz i zmianę karty pamięci przez  małżonkę.

Symbol porażki w postaci dwóch rozkręconych i niesprawnych aparatów nie stał na widoku ale gdzieś tam był w mojej świadomości. W końcu jeśli przełożenie gniazda CF skończyły jak się skończyło to mogę przełożyć matrycę z mojego aparatu do dawcy i też powinno być dobrze, tylko kiedy to zrobić? I tu właśnie okazał się zbawienny właśnie kaszel, szczególnie dokuczający w pozycji leżącej. Więc skoro spać się przez niego nie da to trzeba coś porobić. Sięgnąłem po wraki aparatów z półki. Po raz kolejny zacząłem rozkręcać i sprawdzać co może być powodem niesprawności, które niestety wynikły już mojej winy podczas demontażu czy późniejszego dalszego montażu aparatu. Uczyłem się na dawcy, a potem swoje doświadczenia przenosiłem na naprawiany aparat. W wyniku, któregoś z kolei skręcenia sprzętu udało mi się w końcu go skręcić jak trzeba i poprawić wszystko co mi się w nim poluzowało. Przy kolejnych rozkręceniach doszedłem co się popsuło przy naprawie i wymieniłem to w końcu biorąc z dawcy. I dziś mogę powiedzieć, hurra, jopiiii! Działa! Kilka kaszlących nocy pozwoliło zakończyć mi jedną z bardziej irytujących mnie spraw nie dokończonych (w życiu niestety mam ich mnóstwo). Naprawa zabrała mi koszmarnie dużo roboczogodzin ale poczucie spełnienia oczekiwań w oczach dziecka bezcenne - tym bardziej, że córka już wcześniej obwieściła w przedszkolu, że tata naprawił aparat składając z dwóch jeden. Do dziś nie wiem jak według niej z dwóch zwykłych canonów miał mi wyjść fujitsu wodoodporny. Z swojej strony po czasie doceniłem znaczenie jasnego obiektywu w kompakcie - światło 2.8 nie do przecenienia. Matryce w kompaktach mimo szybkiego postępu w tej dziedzinie generują nadal nędzny obraz przy wysokim ISO.

 










Wszelkie prawa do materiałów zawartych na stronie są zastrzeżone.