Muminkownia reaktywacja





.5.

.3.

.19.

20130330MarzecZGosia.jpg

Niewątpliwie przyjście na świat barciszka wielką zmianą jest. Długie miesiące pozytywnego nastawiania na przyjście na świat nowego członka rodziny na pewno nie poszły na marne... ale szok jednak jest. O ile Maciuś fajnym dzidziusiem jest, to nie fajne jest, że mama ma teraz mniej czasu i uwagi dla jakby nie patrzeć ciut zazdrosnego Gosiaczka.

 

Wyobrażaliśmy sobie może ciut lepiej przyjęcie i zachowanie Gosi po przyjściu ze szpitala Izy z Maciusiem, ale też z pewnościa mogło to wyglądać gorzej. Pierwsze dni to z pewnością można nazwać żeźnia! Mimo, że do Maciusia jakby Gosia nic nie miała i traktowała go dobrze, z uczuciem i bardzo delikatnie, to próby zwrócenia jej uwagi na siebie potrafiły zaskaoczyć, no i na pewno były męczące. Najbardziej spektakularna - stanać i zesikać się w spodnie, skończyło się na groźbach założenia pampersa, nawet znisołem paczkę z strchu takich do 25kg. Na codzień jednak zostało głośne zachowanie, rozdrażnienie, kapryśność i nieopanowane rozbrykanie. Pierwsze dni to była prawdziwa próba dla rodziców i jak mocne są ich nerwy. Dość, że człowiek by zestersowany maleństwem, nie wiedział jak to będzie, czy sobei wszystko przypomni, czy da radę, to jeszcze w to wszystko wciana się Gośka histerią, wrzaskiem i szałem. Na wstępie mi się wyrwało "zamknij gębę" po długich próbach uspokojnenia i uciszenia jej, za co dostałem tzw. "zjebkę" od żony. Od tej pory już tylko cierpliwie czekałem, bo wyszedłem na wyrodnego ojca i sadystę, jak zaczni w tej sytuaji radzić sobie żona. Długo nie musiałem czekać, bo już wieczorem Gośka załapala od żony "klapsika", co też było pewnym nowum w naszych próbach wychowania dziecka. Pisze próbach, bo jednak doszliśmy do wniosku, że jak wychować to nie wiemy, bo jak widzimy (choć i widzieliśmy to wcześniej) udało nam się Gosię rozpuścić do granic możliwości, robi to co chce, je to co cche, ogląda to co chce - na prośbę posprzątania okruszków ziemi, które rozwaliła, reague, płaczem, histerią, szlochem, błaganiem o litość... patologia jakaś.

Po kilku dniach można powiedzieć, że jest trochę lepiej, momentami stara kochana Gosia rany przyłóż, lepi ludziki, smieje się, jest zadowolona, za chwilę wsciekłość i wycie, bo ktoś jej powiedział, że obiad będzie i ciastoline zbieramy i aby całej nie wywalała na stół bo na jutro nie będzie miała. A mimo wszystko zajączek do niej przyszedł i do Maciusia też. Maciuś dostał mała przytulankę żółwia z pozytywką i... okazało się, że to jest najlepszy zajączek dla Gosi jaki był. Jest więc obecnie często pożyczany od Maciusia, za zgodą jego lub bez, a do wieczora z zajączka Maciusia żółw stał się naszym wspólnym, rodzinnym zajączko-żółwiem. No zdolność manimulacji i naginania rzeczywistosci do własnych potrzeb to ona ma, dobrze rokuje to na przyszłość - jakiś polityk chyba będzie, może premier.

Co można napisać w przeddzień kolejnego dnia - pewnie będzie ciężko, żona niewyspana, Gośka niewyspana... bo ona nie chce taty i z tatą mieć nic wspólnego, chyba, ze chodzi o zneisienei zabawek, albo kupienie czegoś. Nawet spacery są niefajne. Nie wspomne już o zasypaniu z tatą, czytać bajki tata może nawet przez godzinę, ale to nie stoi na przeszkodzie, aby koniec rozbeczeć się w niebogłosys, że "chce do maaaamyyyy". Więc niestety śpi z mamą i Maciusiem w jednym pokoju, a tatau góry. Oczywiście wszyscy razem spiący w pokoju na dole sa niewyspani, jeśli chodzi i Gośkę jest to pewna sprawiedliwość dziejowa, bo ona przez cały dzień nie daje spać Maćkowi (choć tem sobie jakoś z tym radzi i jej hałasy jakoś mu nie przeszdzają), za to sowity odwet bierze w nocy, gdzie regularnie co jakieś 2 godziny wydziera się w niebogłosy jak obdzierany ze skróry, bo mama go przebiera przed karmieniem. Gośka się miota, rzuca połóżko, sapie, rozkopuje, ale nie przyzna się, że to jej przeszkadza, o pójściu spac do innego pokoju nie ma mowy. To, że jednak nie bardzo daje się jej pospać świadczy to, że jest godzina 10.00 a ona dlaje śpi, normlanie od jakiś 2-3 godzin skakała by nam po głowach. Oczywiście w oczach Gośki ja swoje miejsce w swoim łóżku obok żony bezpowrtonei straciłem, bo ona teraz tam śpi, zwłaszcza po tym, jak złożyłem jej łóżeczko (on teraz nie ma żadnego) i rozłożyłem łóżeczko dla Maciusia. W swoim zachowaniu przekracza wszelkie granice bezczelności... ale czy wie, że nowe łóżeczko jest w drodze od 10 dni? A że remont jej pokoju się rozpoczął i zakończy wcześniej lub później?

 

Strona: [1] 2 


Strona: [1] 2 







Wszelkie prawa do materiałów zawartych na stronie są zastrzeżone.