Niewątpliwie przyjście na świat barciszka wielką zmianą jest. Długie miesiące pozytywnego nastawiania na przyjście na świat nowego członka rodziny na pewno nie poszły na marne... ale szok jednak jest. O ile Maciuś fajnym dzidziusiem jest, to nie fajne jest, że mama ma teraz mniej czasu i uwagi dla jakby nie patrzeć ciut zazdrosnego Gosiaczka.
Wyobrażaliśmy sobie może ciut lepiej przyjęcie i zachowanie Gosi po przyjściu ze szpitala Izy z Maciusiem, ale też z pewnościa mogło to wyglądać gorzej. Pierwsze dni to z pewnością można nazwać żeźnia! Mimo, że do Maciusia jakby Gosia nic nie miała i traktowała go dobrze, z uczuciem i bardzo delikatnie, to próby zwrócenia jej uwagi na siebie potrafiły zaskaoczyć, no i na pewno były męczące. Najbardziej spektakularna - stanać i zesikać się w spodnie, skończyło się na groźbach założenia pampersa, nawet znisołem paczkę z strchu takich do 25kg. Na codzień jednak zostało głośne zachowanie, rozdrażnienie, kapryśność i nieopanowane rozbrykanie. Pierwsze dni to była prawdziwa próba dla rodziców i jak mocne są ich nerwy. Dość, że człowiek by zestersowany maleństwem, nie wiedział jak to będzie, czy sobei wszystko przypomni, czy da radę, to jeszcze w to wszystko wciana się Gośka histerią, wrzaskiem i szałem. Na wstępie mi się wyrwało "zamknij gębę" po długich próbach uspokojnenia i uciszenia jej, za co dostałem tzw. "zjebkę" od żony. Od tej pory już tylko cierpliwie czekałem, bo wyszedłem na wyrodnego ojca i sadystę, jak zaczni w tej sytuaji radzić sobie żona. Długo nie musiałem czekać, bo już wieczorem Gośka załapala od żony "klapsika", co też było pewnym nowum w naszych próbach wychowania dziecka. Pisze próbach, bo jednak doszliśmy do wniosku, że jak wychować to nie wiemy, bo jak widzimy (choć i widzieliśmy to wcześniej) udało nam się Gosię rozpuścić do granic możliwości, robi to co chce, je to co cche, ogląda to co chce - na prośbę posprzątania okruszków ziemi, które rozwaliła, reague, płaczem, histerią, szlochem, błaganiem o litość... patologia jakaś.
Po kilku dniach można powiedzieć, że jest trochę lepiej, momentami stara kochana Gosia rany przyłóż, lepi ludziki, smieje się, jest zadowolona, za chwilę wsciekłość i wycie, bo ktoś jej powiedział, że obiad będzie i ciastoline zbieramy i aby całej nie wywalała na stół bo na jutro nie będzie miała. A mimo wszystko zajączek do niej przyszedł i do Maciusia też. Maciuś dostał mała przytulankę żółwia z pozytywką i... okazało się, że to jest najlepszy zajączek dla Gosi jaki był. Jest więc obecnie często pożyczany od Maciusia, za zgodą jego lub bez, a do wieczora z zajączka Maciusia żółw stał się naszym wspólnym, rodzinnym zajączko-żółwiem. No zdolność manimulacji i naginania rzeczywistosci do własnych potrzeb to ona ma, dobrze rokuje to na przyszłość - jakiś polityk chyba będzie, może premier.
Co można napisać w przeddzień kolejnego dnia - pewnie będzie ciężko, żona niewyspana, Gośka niewyspana... bo ona nie chce taty i z tatą mieć nic wspólnego, chyba, ze chodzi o zneisienei zabawek, albo kupienie czegoś. Nawet spacery są niefajne. Nie wspomne już o zasypaniu z tatą, czytać bajki tata może nawet przez godzinę, ale to nie stoi na przeszkodzie, aby koniec rozbeczeć się w niebogłosys, że "chce do maaaamyyyy". Więc niestety śpi z mamą i Maciusiem w jednym pokoju, a tatau góry. Oczywiście wszyscy razem spiący w pokoju na dole sa niewyspani, jeśli chodzi i Gośkę jest to pewna sprawiedliwość dziejowa, bo ona przez cały dzień nie daje spać Maćkowi (choć tem sobie jakoś z tym radzi i jej hałasy jakoś mu nie przeszdzają), za to sowity odwet bierze w nocy, gdzie regularnie co jakieś 2 godziny wydziera się w niebogłosy jak obdzierany ze skróry, bo mama go przebiera przed karmieniem. Gośka się miota, rzuca połóżko, sapie, rozkopuje, ale nie przyzna się, że to jej przeszkadza, o pójściu spac do innego pokoju nie ma mowy. To, że jednak nie bardzo daje się jej pospać świadczy to, że jest godzina 10.00 a ona dlaje śpi, normlanie od jakiś 2-3 godzin skakała by nam po głowach. Oczywiście w oczach Gośki ja swoje miejsce w swoim łóżku obok żony bezpowrtonei straciłem, bo ona teraz tam śpi, zwłaszcza po tym, jak złożyłem jej łóżeczko (on teraz nie ma żadnego) i rozłożyłem łóżeczko dla Maciusia. W swoim zachowaniu przekracza wszelkie granice bezczelności... ale czy wie, że nowe łóżeczko jest w drodze od 10 dni? A że remont jej pokoju się rozpoczął i zakończy wcześniej lub później? |