I jakoś leci, choć nie jest łatwo - młody człowiek potrzebuje dużo uwagi. Jak nie je to płacze, jak je to do pożygania, jak się naje i pożyga, to chwilę śpi, ale zaraz się budzi, bo się zesra - życie. W planach było, że Gosia nie będzie zazdrosna i będzie chętnie pomagać... ach te plany.
Może na chwilę obecną nie jest źle jak napisałem na wstępię, ale dobrze też nie jest. W zasadzie co ja moge o tym wiedzieć, nie wiele od dłuższego czasu jest mnie w domu i na gwałtowną zmianę się nie za nosi - głównie latam, jeźdże, załatwiam i kupuję. Wyjazdy do Dębna to na dziś dzień prawie 600 km zrobionych w tym tygodniu, ale jest już akt urodzenia i wypis ze szpitala, nie ma zaświadczenia do pracy o porodzie... tak mówią przynajmniej w pracy, bo akt urodzenia już jest... nie wiem jak można mieć dziecko bez rodzenia, no ale widocznie ustawodaca przewiduje taką opcję.
Pomieszkłąbym sobie w domu, ale niestety kilka niedokończonych spraw jest jeszcze no i święta, zajączek, choć pogoda raczej bardziej wskazuje na choinkę, lany poniedziałek raczej będzie po lodzie... Wychodzic mi zaczyna latanie w polarze do szpitala i spowrotem podczas wiosennych mrozów, kreci w nosie, boli gardło, tego mi było potrzeba.
Wracając do Maćka, jakoś go już kąpiemy, Iza daje radę karmić cycem, przewijać - z tym to chyba ja będe musiał się jakoś dokładniej zapoznać w najbliższym czasie. Zaliczona dziś wiziyta położenej środowiskowej, obejrzany zastrzał jaki się zrobił na paluszku (a nie pisałem o tym?), żółtaczka w granicach normy, więc na zdjęciach to chyba balans bieli tylko zawodzi. Jak dla mnie młody nabiera masy w oczach i robi się pulpet, widzę po palacach i udzie. Tak naprawde wydaje mi się, ze grzeczny jest, bez powodu nie płacze, ale powodów do płaczu to ma mnóstwo. Dzieciaki generalnie wybrały żonę - śpi z dwójką ma przesrane. Widzę, że trochę juz wszystko zaczyna ją irytować i cała sytuacja z wariującą Goską (a nie pisałem o tym, trochę się nagle robiła głośna i przekorna, nieposłuszna to już wcześnie no i chyba zbiera się jej też na jakieś dobre przeziębienie). Oki, idę spać, bo jutro dzień jak codzień pobudka płaczem 6.30 a potem ogień Gośka - bajka, naczynia-zmywarka, kanpaka-herbatka, ubieranko-wybieranko i jak się sytuację opanuje to zakupy i inne takie tam - no święta idą, za gwałtownei jak zawsze, ale i z tym trzeba będzie się zmierzyć. Boże kiedy on będzie taki duża jak Gosia!? Bo matematycznie temat ujmując to odpowidź mnie nie satysfakcjonuje. |