Muminkownia reaktywacja





.20.

.14.

.17.

2009.07.22Malgosia.jpg

No i stało się, Małgosia pierwszy dzień po drugiej stronie brzucha. Nie było łatwo, zwłaszcza jeśli chodzi o Mamę, musiała się naprawdę nawysilać i nacierpieć, ale dała z siebie wszystko i poszło pięknie i gładko. Godzina 11.55 (dnia 22.07.2009r.), na moich oczach położna Pani J. wyciąga za główkę Małgosię K. - 2830g wagi, 50 cm długości, 10 punktów... i tak zaczyna się właśnie Małgosia Story. Trzeba przyznać, że sam poród to jest naprawdę duży wysiłek, ogromny ból i troszkę rzeźnia - jednak jak Mama dostaję dziecko na brzuch i się uśmiecha to mamy wrażenie że jesteśmy świadkami podwójnego cudu, bo cudu narodzin i tego cudu zapomnienia bólu (bo to tak jakby dostać szrapnelem w dupsko i zachować dobry nastrój).  Samo zjawisko pojawienia się nagle sporego dziecka, z tego małego brzuszka naprawdę co najmniej porównywalne z show Davida Cooperfielda z znikaniem pociągu, tylko, że tu żadnego tricku nie było. Samo wyjęcie, to dodatkowo jakby ten wspomniany wcześniej pociąg wyjechał do studia przez dziurkę od klucza... Warto wspomnieć, że poród odbył się przy sporym dopingu nie tylko moim, lekarzy, położnych, ale i stażystek i praktykantek, zabrakło mi jedynie takich oklasków, jakie dostaje pilot po udanym lądowaniu, ale za to w niektórych oczach pojawiły się łzy. Aby się nie rozpisywać zbytnio, Mama i Małgosia czują się dobrze i mam nadzieję, że tak już będzie i wrócą do domu. Iza była bardzo dzielna, naprawdę zniosła wszystko mega dzielnie i bohatersko - ja bym tak nie umiał. Mała wyczaiła już chyba o co chodzi w karmieniu piersią i to mnie cieszy, po za tym to był piękny widok.

 

 










Wszelkie prawa do materiałów zawartych na stronie są zastrzeżone.